Po całym dniu roboty byłam wykończona ale
było warto. teraz cały budynek wydaje się być weselszy.
- Oby reszcie się spodobało. -
powiedziałam
- Na pewno będzie. - odpowiedział
- Czy mógłbyś mi o nich coś powiedzieć ?
- Jasne. Więc jest jedna dziewczyna o
imieniu Nada, jest ona szatynką o złotych oczach. Jest raczej spokojna. Lukas
czarnowłosy chłopak lubiący się bić, ma szare oczy. No i Andrei ma czarnoszare oczy. Jest to szatyn. Czasami
agresywny i kłótliwy. Był on kiedyś pod kontrolą Nidraxa. Każdy z nich ma 17
lat.
- Nie mogę się doczekać żeby ich poznać.
- Za tydzień wracają.- Uśmiechnęłam się
- Jest już późno, idę się położyć.-
dodałam po chwili
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Obudziłam się rano i poszłam zrobić
śniadanie. Czekałam na Zeno. Gdy była już jedenasta a on nie przychodził
postanowiłam sprawdzić czy coś się stało. Zapukałam do drzwi jego pokoju, gdy
nikt mi nie opowiedział weszłam do środka. Nie było go. Czekałam jeszcze jakiś
czas z myślą że wróci, gdy nie
przychodził do trzynastej poszłam go poszukać. Rozejrzałam się po okolicy.
Następnie poszłam w stronę miasta. O mało nie dostałam zawału widząc to. Przy
wejściu do lasu oparty i drzewo siedział wykończony Zeno. Był ranny. Nad nim
stało kilku żołnierzy z bronią. Niewiele myśląc wzięłam jeden z moich nożyków
które miałam przy przy pasku. Rzuciłam nim w mężczyznę który miał zadać cios.
Trafiłam. Jego ciało opadło na ziemię. Tym gestem zwróciłam na siebie uwagę.
Byli coraz bliżej. Gdy byli już przy mnie wbiłam każdemu z nich nóż w brzuch.
Następnie podbiegłam do rannego. Wyglądał koszmarnie. Musiałam go opatrzyć z
rzeczy znalezionych w lesie, bo by nie dał rady dojść. Spieszyłam się jak
mogłam przecież w każdej chwili mógł ktoś przyjść. Zajęło mi to piętnaście
minut. Następnie udało nam się dojść do naszej bazy. Teraz mogę się lepiej nim
zająć. Leżał resztę dnia w łóżku. Martwię się o niego. Jest już kolejny dzień a on się nadal nie obudził a ja
nie spałam całą noc. Siedziałam właśnie na krześle. Nagle Zeno wszedł do
kuchni.
- Tak się o ciebie martwiłam.-
Powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Nie ma o co, tak łatwo nie da się mnie
zabić.
- Nie strasz mnie tak więcej a tak
właściwie to co tam robiłeś ?
- Podobno Nidrax coś planuje. Chciałem
się dowiedzieć o co chodzi więc w nocy
poszedłem się rozejrzeć.
-
Trzeba było powiedzieć to poszłabym z tobą.
- Nie chciałem cię budzić.
- Obiecaj mi że kolejnym razem mnie
obudzisz.
- No dobrze.
Po jakimś czasie wyszliśmy do lasu
pospacerować i się porozglądać czy w pobliżu nie kręcą się intruzi. Doszliśmy
na niedużą polankę chciałam iść dalej lecz potknęłam się o korzeń. Gdy miałam
uderzyć w ziemię ktoś mnie złapał. Oczywiście był to Zeno. Uśmiechnął się do
mnie a ja do niego. Patrzeliśmy na siebie kilka minut potem usiedliśmy na
trawie. Ja robiłam sobie wianek ze stokrotek. Patrząc na to co dzieje się w tym
świecie to jednak są piękne nie zniszczone miejsca. Brunet poszedł gdzieś a mi
kazał tu zostać. Ciekawe gdzie jest. Akurat zachodzi słońce, piękny widok. Po
chwili wrócił, trzymał coś za plecami. Usiadł obok mnie popatrzył w oczy i
wręczył bukiet przeróżnych ładnych kwiatów. Patrzyłam w jego piękne zielone
oczy.
- Dziękuję. - powiedziałam on się tylko
uśmiechnął
- Muszę ci coś powiedzieć. - Ciekawe
co.Zaczynam się bać.
Towarzyszy należy ratować aż do końca, choćby się miało zaszkodzić
samemu sobie: dziś ty jego, jutro - on ciebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz