środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 5.



- Bo chodzi o to że yyy no że Andrei może się dziwnie zachowywać dziwnie w stosunku do ciebie. - Na pewno chciał coś innego powiedzieć, tylko nie wiem co.
- Chyba nie będzie tak źle - odpowiedziałam.
Siedzę teraz w pokoju. Nie mogę zasnąć. Dziwnie się tam zachowywał,  był zakłopotany i lekko poddenerwowany. Rozmyślałam tak jeszcze dość długo o tym co było na polanie aż w końcu zasnęłam. Rano założyłam na siebie spodenki i białą bluzkę. Włosy spięłam w kucyka. Gdy weszłam do kuchni śniadanie już było gotowe. Jak zjedliśmy zakradliśmy się  do zamku Nidraxa aby opróżnić jego lochy a w tej chwili uciekamy przed strażnikami ponieważ nas  przyłapali podczas wychodzenia wspinamy się po schodach coraz wyżej na wieżę to było jedyne wyjście gdzie nikt ze strażników tam nie stał. Połowa zamku pędzi za nami po schodach. Wbiegłam na  górę i zamknęłam drzwi na klucz. Rozejrzałam się szukając kryjówki ale to na nic. Byliśmy na najwyższej wieży gdzie nic nie było tylko mury. Jedynym wyjściem byłby skok do wody, ale z tej wysokości to ryzykowne. Nagle rozległ się huk. Drzwi nie wytrzymały i  zerwały się. Szybko weszłam na murek, mój towarzysz zrobił to samo. Chwile później spadaliśmy w kierunku wody.  Z dużą siłą uderzyłam w jej taflę. Gdy udało mi się wynurzyć nie zauważyłam nigdzie Zeno. Dopiero po chwili zorientowałam się że płynę z prądem w stronę dużego wodospadu. Próbowałam zmienić kierunek lecz to nic nie dało. Prąd był zbyt silny. Spadałam wraz  z wodą. Udało mi się wypłynąć na powierzchnię a następnie na brzeg. W dalszym ciągu nigdzie go nie widziałam. Przecież musiałby tutaj spaść. Nikt nie pokonałby tego prądu. Mijały minuty i nikogo nie było widać. Rozpłakałam się. Przecież nie mogłam go stracić, to był mój przyjaciel. Nie wiedząc gdzie jestem szłam przed siebie. Zaczynało się ściemniać i robić zimno. Mogłam się cieplej ubrać.Dotarłam do jakieś groty weszłam do środka i postanowiłam że tam poczekam do jutra. Zasnęłam. Obudziłam się dość wcześnie. Byłam cała zmarznięta i wykończona. Ruszyłam w dalszą drogę. Po kilku godzinach zmęczona zziębnięta i głodna opadłam na ziemię. Nie umiałam się podnieść. Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś do mnie podchodzi.Siada, bierze na kolana i przytula. Już wiedziałam kto to.
- Nic ci nie jest? Tak się martwiłem. Nigdzie cię nie było.- powiedział Zeno
- Gdzie byłeś? Nie widziałam cię od momentu skoku
- Wciągnęło mnie do wodospadu a potem płynąłem z rzeką. Próbowałem cię znaleźć.
- Jak dobrze że jesteś. - powiedziałam ciągle przytulona do niego.
- Jak daleko jesteśmy od bazy?
- Jakieś pół dnia drogi.
- Och  tak daleko.
- Niestety.
Dopiero teraz zrozumieliśmy że jesteśmy ciągle do siebie przytuleni. Oderwaliśmy się od siebie.
- To co, idziemy ? - zapytał
- Tak, chodźmy.
Minęły dwie godziny drogi. Jestem taka zmęczona chyba nie dam rady dojść. Strasznie boli mnie głowa. Przed oczami robi mi się ciemno i coraz bardziej. Upadłam. Straciłam przytomność. Nie czułam zupełnie nic. Po jakimś czasie się obudziłam. Jak się okazało byłam w łóżku. Wstałam i poszłam do salonu. Gdy przeszłam przez drzwi zauważyłam Zeno patrzącego się na mnie z troską.
- Jak się tutaj znalazłam ? Przecież byliśmy w lesie. - powiedziałam
- Przyniosłem cię tutaj.
- Co ? Przecież to było daleko.
- Nie martw się.
- Która jest godzina ?
- jedenasta po południu.
- Już kolejny dzień. Jak ja długo spałam.
Uśmiechnął się tylko. Poszłam się przebrać. Włożyłam na siebie zieloną sukienkę na ramiączkach przed kolana. Włosy zostawiłam rozpuszczone nałożyłam tylko wianek. Później poszłam zjeść obiad.Dzisiaj były naleśniki.
- Przejdziemy się później ? - zapytał
- Jasne.
Kilka godzin później spacerowaliśmy. Zeno chciał mi coś pokazać Poszliśmy nad klif w dole było jezioro. Z tond najlepiej było widać zachód słońca. W około latały jakieś małe stworzonka leśne. Było tutaj przepięknie.
- Słuchaj - zaczął Zeno - chciałem ci to już ostatnio powiedzieć ale stchórzyłem. To dla ciebie. - Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z cudnym naszyjnikiem. Miał otwierane serduszko a w nim nasze zdjęcia które się zmieniały oraz złoty napis " Na Zawsze Razem ". Założył mi go.
- Jest  piękny. Dziękuję.
- Chciałem ci wtedy powiedzieć, że mi się podobasz i to bardzo. Zakochałem się w tobie od samego początku.
- Ja też się zakochałam w tobie.
- Chciałabyś zostać moją dziewczyną ?
- Oczywiście - przytuliłam się do niego.
Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas a później wróciliśmy do bazy. Położyłam się spać. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa.
tyl­ko on pot­ra­fi szczęśli­wie za­kończyć jej bajkę...

wtorek, 1 grudnia 2015

Rozdział 4.



Po całym dniu roboty byłam wykończona ale było warto. teraz cały budynek wydaje się być weselszy.
- Oby reszcie się spodobało. - powiedziałam
- Na pewno będzie. - odpowiedział
- Czy mógłbyś mi o nich coś powiedzieć ?
- Jasne. Więc jest jedna dziewczyna o imieniu Nada, jest ona szatynką o złotych oczach. Jest raczej spokojna. Lukas czarnowłosy chłopak lubiący się bić, ma szare oczy. No i Andrei ma  czarnoszare oczy. Jest to szatyn. Czasami agresywny i kłótliwy. Był on kiedyś pod kontrolą Nidraxa. Każdy z nich ma 17 lat.
- Nie mogę się doczekać żeby ich poznać.
- Za tydzień wracają.- Uśmiechnęłam się
- Jest już późno, idę się położyć.- dodałam po chwili
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Obudziłam się rano i poszłam zrobić śniadanie. Czekałam na Zeno. Gdy była już jedenasta a on nie przychodził postanowiłam sprawdzić czy coś się stało. Zapukałam do drzwi jego pokoju, gdy nikt mi nie opowiedział weszłam do środka. Nie było go. Czekałam jeszcze jakiś czas z myślą że wróci,  gdy nie przychodził do trzynastej poszłam go poszukać. Rozejrzałam się po okolicy. Następnie poszłam w stronę miasta. O mało nie dostałam zawału widząc to. Przy wejściu do lasu oparty i drzewo siedział wykończony Zeno. Był ranny. Nad nim stało kilku żołnierzy z bronią. Niewiele myśląc wzięłam jeden z moich nożyków które miałam przy przy pasku. Rzuciłam nim w mężczyznę który miał zadać cios. Trafiłam. Jego ciało opadło na ziemię. Tym gestem zwróciłam na siebie uwagę. Byli coraz bliżej. Gdy byli już przy mnie wbiłam każdemu z nich nóż w brzuch. Następnie podbiegłam do rannego. Wyglądał koszmarnie. Musiałam go opatrzyć z rzeczy znalezionych w lesie, bo by nie dał rady dojść. Spieszyłam się jak mogłam przecież w każdej chwili mógł ktoś przyjść. Zajęło mi to piętnaście minut. Następnie udało nam się dojść do naszej bazy. Teraz mogę się lepiej nim zająć. Leżał resztę dnia w łóżku. Martwię się o niego. Jest już  kolejny dzień a on się nadal nie obudził a ja nie spałam całą noc. Siedziałam właśnie na krześle. Nagle Zeno wszedł do kuchni.
- Tak się o ciebie martwiłam.- Powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Nie ma o co, tak łatwo nie da się mnie zabić.
- Nie strasz mnie tak więcej a tak właściwie to co tam robiłeś ?
- Podobno Nidrax coś planuje. Chciałem się dowiedzieć o co chodzi  więc w nocy poszedłem się rozejrzeć.
-  Trzeba było powiedzieć to poszłabym z tobą.
- Nie chciałem cię budzić.
- Obiecaj mi że kolejnym razem mnie obudzisz.
- No dobrze.
Po jakimś czasie wyszliśmy do lasu pospacerować i się porozglądać czy w pobliżu nie kręcą się intruzi. Doszliśmy na niedużą polankę chciałam iść dalej lecz potknęłam się o korzeń. Gdy miałam uderzyć w ziemię ktoś mnie złapał. Oczywiście był to Zeno. Uśmiechnął się do mnie a ja do niego. Patrzeliśmy na siebie kilka minut potem usiedliśmy na trawie. Ja robiłam sobie wianek ze stokrotek. Patrząc na to co dzieje się w tym świecie to jednak są piękne nie zniszczone miejsca. Brunet poszedł gdzieś a mi kazał tu zostać. Ciekawe gdzie jest. Akurat zachodzi słońce, piękny widok. Po chwili wrócił, trzymał coś za plecami. Usiadł obok mnie popatrzył w oczy i wręczył bukiet przeróżnych ładnych kwiatów. Patrzyłam w jego piękne zielone oczy.
- Dziękuję. - powiedziałam on się tylko uśmiechnął
- Muszę ci coś powiedzieć. - Ciekawe co.Zaczynam się bać.

Towarzyszy należy ratować aż do końca, choćby się miało zaszkodzić samemu sobie: dziś ty jego, jutro - on ciebie.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 3.



Rozmawialiśmy tak jeszcze dwie godziny. Brunet powiedział że rano będą w szafie wisiały ubrania które będę mogła założyć, podobno uszyją je leśne wróżki, które też mieszkają gdzieś w tym domu.Nie myśląc więcej położyłam się spać. Ranek. Pierwszy raz wstałam tak wypoczęta. Otworzyłam szafę i nie mogłam uwierzyć w o co widzę. Wczoraj jeszcze byłą pusta a dzisiaj jest w niej dużo ubrań i dodatków. Od razu ubrałam czerwoną sukienkę do kolan na ramiączkach. Na ramiona nałożyłam futro, spod którego wychodziły dwa paski przecinające się na krzyż. Dodatkowo ubrałam jeszcze czerwone rękawiczki kolarskie które do tego pasowały idealnie. Na nogach miałam sandały przewiązane aż po kolana również w tym kolorze. Włosy uczesałam w warkocza na lewą stronę. Po tych przygotowaniach udałam się do kuchni. Postanowiłam przygotować nam śniadanie. Wzięłam kilka jajek i zrobiłam jajecznicę, chwile później przyszedł Zeno. Miał na sobie czarny kombinezon z krótkim rękawem.
- Cześć jak się spało ? - zapytał
- Dobrze, w końcu się mogłam wyspać
- Ciesze się. Ładnie dziś wyglądasz.
- Dzięki. Podoba mi się ta sukienka.
- Nilla ją dla ciebie robiła.
-  Nilla jest jedną z leśnych wróżek ?
- Tak, pomagają nam w różnych codziennych sprawach w zamian za to że mogą tutaj nocować. - Uśmiechnęłam się tylko - Chcesz jechać ze mną do miasta? Muszę jechać po zapas żywości i kilka innych rzeczy.
- Okej.
Po chwili szliśmy jakimiś tunelami, Doszliśmy do dużych drewnianych drzwi. Otworzył je. Nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam że nic mnie już nie zdziwi ale widocznie się myliłam. W środku stał najlepszy samochód jaki widziałam czyli czarne Lamborghini Aventador


- To twoje ? - zapytałam
- Tak.
- Myślałam że buntownicy nie mają samochodów, przynajmniej nie takich.
- Racja ale ten samochód kupili mi rodzice zanim się to wszystko zaczęło . W końcu lepiej się przemieszczać samochodem po zakupy niż chodzić z tymi  siatkami piechotą.
- W sumie to racja.
Wsiadliśmy do auta. Nie tylko na zewnątrz jest czarne ale także w środku a siedzenia są zrobione ze skóry.  Szyby auta były przyciemniane i trochę oświetlone od środka. Znajdowało się tam dużo przycisków, patrząc na to wszystko można było się domyślić że auto zostało ulepszone. Mimo wszystko było bardzo wygodne. Zawsze marzyłam żeby się takim przejechać, widocznie niektóre marzenia się spełniają. Wyjechaliśmy z lasu. Na miejscu byliśmy już za piętnaście minut, pieszo zajęło by to nam pewnie o wiele dłużej. Zeno zaparkował w ciemnej uliczce. Wysiadłam z auta i rozejrzałam się po okolicy, na drodze prawie nie było ludzi tylko ci którzy wybierają się do pracy. Wszyscy tutaj są ubrani na szaro, wyglądają na przestraszonych ale równocześnie obojętnych i bezbronnych. Próbując o tym nie myśleć udałam się za brunetem do sklepu spożywczego. Za nami zebrała się duża kolejka. Po zapłaceniu mieliśmy wychodzić gdy ktoś krzyknął :
- Musicie się gdzieś schować. Żołnierze idą.
- Szybko na tyły sklepu i wyjdźcie tylnym wyjściem na stoliku leży klucz. Pośpieszcie się bo jeśli was znajdą to zginiecie. - Powiedział sprzedawca.
Biegniemy na tyły. Znalazłam klucz i próbuję otworzyć drzwi. Jest udało się. Chowamy się za kontenerami i czekamy aż przejdą. Po kilku minutach mogliśmy wyjść z ukrycia i skierować się w stronę kolejnego sklepu, którym okazał się sklep  z farbami. Gdy wyszliśmy do środka zdziwiłam się widokiem tylko szarych i czarnych kolorów do kupienia. Nie rozumiem dla czego tu przyszliśmy. Sprzedawca chyba znał cel naszej wizyty bo natychmiast jak nas zobaczył przyniósł kolorową farbę do wnętrz. Kupiliśmy ja i podziękowaliśmy mu serdecznie. Po wyjściu spotkaliśmy grupkę ludzi w naszym wieku, byli zdziwieni naszym widokiem, a raczej widokiem Zeno.
- No cześć stary, dawno cię nie widzieliśmy. Myśleliśmy że cie złapali.- Powiedział jakiś blondyn
- Taa cześć. Jak widać nie. - odpowiedział
- Co ci jest ? Zachowujesz się jakbyś już nas nie lubił, przecież to my twoi przyjaciele.
- Przyjaciele ? Wy się ode mnie odwróciliście, zdradziliście mnie a ty się jeszcze pytasz co mi jest ? Pewnie wolałbyś żebym już nie żył co ? - Zeno był zdenerwowany, ja też bym była na jego miejscu
- No ale zrozum nas przecież wiesz co się stało i w ogóle.  Nie chcieliśmy niczego stracić, ty już nic nie mogłeś a my mieliśmy co a w ogóle to nie nasza wina. - powiedział blondyn
- Taa jasne  Erion.
- Wiesz co my przynajmniej mamy rodzinę  nie to co ty.
- Myślisz że jesteś przez to lepszy ? Może i Zeno nie ma rodziny ale przynajmniej oni zginęli z honorem a nie jak tchórze chowali się po kątach. Wy teraz nie macie życia, a on ma prawdziwych przyjaciół nie takich jak wy. Jesteście żałośni. - Nie wytrzymałam, musiałam to powiedzieć, zatkało ich
- Ty to niby kto ?
- Jestem Amy, jego dziewczyną.- na to dopiero ich zatkało, musiałam to powiedzieć. Przynajmniej nie będą gadali że nie ma dziewczyny a widziałam w jego oczach obawę przed tym. -Chodźmy z tond, nie ma tu nic ciekawego.
Jedziemy właśnie w stronę bazy.
- Czemu powiedziałaś że jesteś moją dziewczyną ?
- Nie chciałam żeby mówili że jesteś ciągle sam a w ogóle niech będą zazdrośni że mimo wszystko masz się lepiej.
- Dziękuję. - Po tym pocałował mnie w policzek.
Przez resztę drogi nikt już się nie odzywał. Ten pocałunek w policzek był całkiem miły i niespodziewany. Spodobało mi się. Ciekawe co teraz czuje Zeno. Przyjechaliśmy do domu, wnieśliśmy zakupy do środka. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy o różnych rzeczach  a za chwilę bierzemy się za malowanie.
Bo przyjaciel to ktoś kto widzi ból w Twoich oczach, gdy cała reszta wierzy w Twój uśmiech na twarzy




Sorry za błędy 

czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 2.



Dopiero  teraz zauważyłam że chłopak który mnie uratował jest brunetem o pięknych zielonych oczach. Jest on chudy i nawet trochę umięśniony. Muszę przyznać że jest nawet przystojny. Patrzyłam się tak na niego jeszcze chwilę.
- Jestem Zeno. A ty ? - zaczął rozmowę brunet
- Amy. - odpowiedziałam
- Nie jesteś  z tond  ? Nigdy cię tu nie widziałem.
- Nie. Sama tego nie rozumiem ale wszystko na to wskazuje że jestem z innego świata.
- Pewnie tak. Kiedyś słyszałem tajne informacje że istnieją inne światy.
- Gdzie tak właściwie jestem ?
- Jesteś w World-Hope
- Tutaj zawsze było tak ponuro ?
-  Nie. Od kond Nidrax nas zaatakował i przejął władze nad nad Word-Hope wszystko jest takie ponure. Od tamtej pory ludzie muszą mu służyć i nikt nie może się nawet uśmiechnąć. Istnieje także niewielka grupa  ludzi do których należę, mówią na nas buntownicy.
- Współczuje, ale dlaczego buntownicy ?
- Nie zgadzamy się z Nidraxem. Mamy własne poglądy na nasz kraj i próbujemy się go również pozbyć aby w końcu było dobrze i nikt nie musiał być smutny.
- Czy ja też mogłabym dołączyć do buntowników jeśli nie masz nic przeciwko, wygląda na to że tu zostanę więc mogę spróbować pomóc.
- Jasne przyda się każda pomoc. Jest nas tak mało więc każda pomoc się przyda.
- To świetnie.
- Chodź, zaprowadzę cię do naszej tajnej bazy.
- Ok.
Szliśmy w ciszy przez las. Nikt nie chciał nic mówić, nie było co. Jestem ciekawa jaki on jest, dowiedzieć się czegoś więcej o Zeno. Podziwiam go że wszystko wytrzymuje, ale musi być mu ciężko, ciekawe czy ma dziewczynę, bo jest całkiem interesujący. Byłam tak zajęta swoimi myślami że nie zauważyłam kiedy stanęliśmy. Znajdowaliśmy się teraz na jakimś pagórku pokrytymi drzewami. Zeno właśnie usuwa trochę liści chyba z jakieś klapy, to pewnie wejście do ich tajnej bazy. wchodzimy do środka.  Przez dwie minuty szliśmy tunelem, na jego końcu znajdował się duży pokój coś na kształt salonu tylko że z bardzo zakurzonymi i starymi meblami. Jest tu szafa duży stół, dwie kanapy kilka foteli, komoda a na niej stoi radio. Nawet prąd tu mają. Pokazywał mi jeszcze inne pomieszczenia były to dwie małe łazienki, kuchnia i kilka pokoi każde z łóżkiem. Cały " budynek " miał dwa piętra. Dowiedziałam się że jest to dom który zapadł się pod ziemię kilkadziesiąt lat temu. Potem zaczął zarastać różnymi roślinami i teraz nie ma nawet śladu po nim. Ja dostałam pokój naprzeciwko pokoju Zeno. W moim pokoju znajduje się łóżko, szafa, lampka nocna oraz wisząca, kilka starych obrazów nawet dywan się tam znajdował. Siedzimy teraz u mnie.
- Amy czy mogłabyś o sobie opowiedzieć ? Pewnie masz dużo znajomych.
- Mam teraz 17 lat ale gdy miałam 15 lat straciłam rodziców w wypadku samochodowym, od tamtego czasu nikt się mną nie zajmuje. Nie mam żadnych koleżanek, nikt mnie w moim świecie nie lubi. Zawsze mnie wyśmiewają. Nie tylko ci w moim wieku ale również starsi. Jedni myślą że to przeze mnie moi rodzice zginęli a jedni zaś mówią że woleli zginąć niż na mnie patrzeć. Tak jest dzień w dzień. - mówiłam już płacząc- Nie ma chwili spokoju. Gdzie się nie spojrzę tam się wszyscy ze mnie śmieją. Tak też było wtedy gdy się tu przeniosłam. Siedziałam na polance z  jeziorem gdzie mogę od tego odpocząć było to jedyne miejsce gdzie nikt mnie nie wyśmiewał. Jak wstawałam poślizgnęłam się i wpadłam do jeziora. Nie mogłam wypłynąć, aż w końcu mnie wyciągnęli ci od Nidraxa no i trafiłam do lochu. Przynajmniej tutaj nikt mnie nie obraża.
Przytulił mnie. Próbował pocieszyć, chciałabym tu zostać na zawsze. Tutaj przynajmniej nikt mnie nie wyśmiewa.
- Teraz ty coś o sobie opowiedz. - powiedziałam.
- Też mam 17 lat, podczas ataku Nidraxa straciłem rodziców było to 2 lata temu. Poszli bronić naszego  świata. Straciłem też wtedy moją trzy letnią siostrę. W tedy postanowiłem że nie będę go słuchał, że zostanę buntownikiem. Miałem wielu przyjaciół ale gdy się zbuntowałem wszyscy się ode mnie odwrócili, zdradzili mnie ( oni zawsze uważali się za lepszych ode mnie, każdy miał dziewczynę nie koniecznie ładną ale zawsze coś oprócz mnie i wypominali mi to jakbym był gorszy). Po jakimś czasie poznałem nowych znajomych którzy byli więźniami Nidraxa uratowałem ich. Teraz razem tworzymy grupę buntowników. Ja zostałem można powiedzieć że szefem. Znaleźliśmy ten dom i tu zostaliśmy. Teraz ciągle walczymy z Nidraxem. Pewnie nigdy go nie pokonamy ale w życiu istnieją rzeczy o które warto walczyć do samego końca. 




Rozdziały nie będą codziennie może nawet jeden na tydzień, ale jak napisze jakieś krótsze opowiadanie nie koniecznie o tym to może się pojawić w drugiej zakładce. Jeśli ktoś to przeczyta to proszę żeby dodał komentarz.To ważne dla mnie, proszę.