poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 3.



Rozmawialiśmy tak jeszcze dwie godziny. Brunet powiedział że rano będą w szafie wisiały ubrania które będę mogła założyć, podobno uszyją je leśne wróżki, które też mieszkają gdzieś w tym domu.Nie myśląc więcej położyłam się spać. Ranek. Pierwszy raz wstałam tak wypoczęta. Otworzyłam szafę i nie mogłam uwierzyć w o co widzę. Wczoraj jeszcze byłą pusta a dzisiaj jest w niej dużo ubrań i dodatków. Od razu ubrałam czerwoną sukienkę do kolan na ramiączkach. Na ramiona nałożyłam futro, spod którego wychodziły dwa paski przecinające się na krzyż. Dodatkowo ubrałam jeszcze czerwone rękawiczki kolarskie które do tego pasowały idealnie. Na nogach miałam sandały przewiązane aż po kolana również w tym kolorze. Włosy uczesałam w warkocza na lewą stronę. Po tych przygotowaniach udałam się do kuchni. Postanowiłam przygotować nam śniadanie. Wzięłam kilka jajek i zrobiłam jajecznicę, chwile później przyszedł Zeno. Miał na sobie czarny kombinezon z krótkim rękawem.
- Cześć jak się spało ? - zapytał
- Dobrze, w końcu się mogłam wyspać
- Ciesze się. Ładnie dziś wyglądasz.
- Dzięki. Podoba mi się ta sukienka.
- Nilla ją dla ciebie robiła.
-  Nilla jest jedną z leśnych wróżek ?
- Tak, pomagają nam w różnych codziennych sprawach w zamian za to że mogą tutaj nocować. - Uśmiechnęłam się tylko - Chcesz jechać ze mną do miasta? Muszę jechać po zapas żywości i kilka innych rzeczy.
- Okej.
Po chwili szliśmy jakimiś tunelami, Doszliśmy do dużych drewnianych drzwi. Otworzył je. Nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam że nic mnie już nie zdziwi ale widocznie się myliłam. W środku stał najlepszy samochód jaki widziałam czyli czarne Lamborghini Aventador


- To twoje ? - zapytałam
- Tak.
- Myślałam że buntownicy nie mają samochodów, przynajmniej nie takich.
- Racja ale ten samochód kupili mi rodzice zanim się to wszystko zaczęło . W końcu lepiej się przemieszczać samochodem po zakupy niż chodzić z tymi  siatkami piechotą.
- W sumie to racja.
Wsiadliśmy do auta. Nie tylko na zewnątrz jest czarne ale także w środku a siedzenia są zrobione ze skóry.  Szyby auta były przyciemniane i trochę oświetlone od środka. Znajdowało się tam dużo przycisków, patrząc na to wszystko można było się domyślić że auto zostało ulepszone. Mimo wszystko było bardzo wygodne. Zawsze marzyłam żeby się takim przejechać, widocznie niektóre marzenia się spełniają. Wyjechaliśmy z lasu. Na miejscu byliśmy już za piętnaście minut, pieszo zajęło by to nam pewnie o wiele dłużej. Zeno zaparkował w ciemnej uliczce. Wysiadłam z auta i rozejrzałam się po okolicy, na drodze prawie nie było ludzi tylko ci którzy wybierają się do pracy. Wszyscy tutaj są ubrani na szaro, wyglądają na przestraszonych ale równocześnie obojętnych i bezbronnych. Próbując o tym nie myśleć udałam się za brunetem do sklepu spożywczego. Za nami zebrała się duża kolejka. Po zapłaceniu mieliśmy wychodzić gdy ktoś krzyknął :
- Musicie się gdzieś schować. Żołnierze idą.
- Szybko na tyły sklepu i wyjdźcie tylnym wyjściem na stoliku leży klucz. Pośpieszcie się bo jeśli was znajdą to zginiecie. - Powiedział sprzedawca.
Biegniemy na tyły. Znalazłam klucz i próbuję otworzyć drzwi. Jest udało się. Chowamy się za kontenerami i czekamy aż przejdą. Po kilku minutach mogliśmy wyjść z ukrycia i skierować się w stronę kolejnego sklepu, którym okazał się sklep  z farbami. Gdy wyszliśmy do środka zdziwiłam się widokiem tylko szarych i czarnych kolorów do kupienia. Nie rozumiem dla czego tu przyszliśmy. Sprzedawca chyba znał cel naszej wizyty bo natychmiast jak nas zobaczył przyniósł kolorową farbę do wnętrz. Kupiliśmy ja i podziękowaliśmy mu serdecznie. Po wyjściu spotkaliśmy grupkę ludzi w naszym wieku, byli zdziwieni naszym widokiem, a raczej widokiem Zeno.
- No cześć stary, dawno cię nie widzieliśmy. Myśleliśmy że cie złapali.- Powiedział jakiś blondyn
- Taa cześć. Jak widać nie. - odpowiedział
- Co ci jest ? Zachowujesz się jakbyś już nas nie lubił, przecież to my twoi przyjaciele.
- Przyjaciele ? Wy się ode mnie odwróciliście, zdradziliście mnie a ty się jeszcze pytasz co mi jest ? Pewnie wolałbyś żebym już nie żył co ? - Zeno był zdenerwowany, ja też bym była na jego miejscu
- No ale zrozum nas przecież wiesz co się stało i w ogóle.  Nie chcieliśmy niczego stracić, ty już nic nie mogłeś a my mieliśmy co a w ogóle to nie nasza wina. - powiedział blondyn
- Taa jasne  Erion.
- Wiesz co my przynajmniej mamy rodzinę  nie to co ty.
- Myślisz że jesteś przez to lepszy ? Może i Zeno nie ma rodziny ale przynajmniej oni zginęli z honorem a nie jak tchórze chowali się po kątach. Wy teraz nie macie życia, a on ma prawdziwych przyjaciół nie takich jak wy. Jesteście żałośni. - Nie wytrzymałam, musiałam to powiedzieć, zatkało ich
- Ty to niby kto ?
- Jestem Amy, jego dziewczyną.- na to dopiero ich zatkało, musiałam to powiedzieć. Przynajmniej nie będą gadali że nie ma dziewczyny a widziałam w jego oczach obawę przed tym. -Chodźmy z tond, nie ma tu nic ciekawego.
Jedziemy właśnie w stronę bazy.
- Czemu powiedziałaś że jesteś moją dziewczyną ?
- Nie chciałam żeby mówili że jesteś ciągle sam a w ogóle niech będą zazdrośni że mimo wszystko masz się lepiej.
- Dziękuję. - Po tym pocałował mnie w policzek.
Przez resztę drogi nikt już się nie odzywał. Ten pocałunek w policzek był całkiem miły i niespodziewany. Spodobało mi się. Ciekawe co teraz czuje Zeno. Przyjechaliśmy do domu, wnieśliśmy zakupy do środka. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy o różnych rzeczach  a za chwilę bierzemy się za malowanie.
Bo przyjaciel to ktoś kto widzi ból w Twoich oczach, gdy cała reszta wierzy w Twój uśmiech na twarzy




Sorry za błędy 

czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 2.



Dopiero  teraz zauważyłam że chłopak który mnie uratował jest brunetem o pięknych zielonych oczach. Jest on chudy i nawet trochę umięśniony. Muszę przyznać że jest nawet przystojny. Patrzyłam się tak na niego jeszcze chwilę.
- Jestem Zeno. A ty ? - zaczął rozmowę brunet
- Amy. - odpowiedziałam
- Nie jesteś  z tond  ? Nigdy cię tu nie widziałem.
- Nie. Sama tego nie rozumiem ale wszystko na to wskazuje że jestem z innego świata.
- Pewnie tak. Kiedyś słyszałem tajne informacje że istnieją inne światy.
- Gdzie tak właściwie jestem ?
- Jesteś w World-Hope
- Tutaj zawsze było tak ponuro ?
-  Nie. Od kond Nidrax nas zaatakował i przejął władze nad nad Word-Hope wszystko jest takie ponure. Od tamtej pory ludzie muszą mu służyć i nikt nie może się nawet uśmiechnąć. Istnieje także niewielka grupa  ludzi do których należę, mówią na nas buntownicy.
- Współczuje, ale dlaczego buntownicy ?
- Nie zgadzamy się z Nidraxem. Mamy własne poglądy na nasz kraj i próbujemy się go również pozbyć aby w końcu było dobrze i nikt nie musiał być smutny.
- Czy ja też mogłabym dołączyć do buntowników jeśli nie masz nic przeciwko, wygląda na to że tu zostanę więc mogę spróbować pomóc.
- Jasne przyda się każda pomoc. Jest nas tak mało więc każda pomoc się przyda.
- To świetnie.
- Chodź, zaprowadzę cię do naszej tajnej bazy.
- Ok.
Szliśmy w ciszy przez las. Nikt nie chciał nic mówić, nie było co. Jestem ciekawa jaki on jest, dowiedzieć się czegoś więcej o Zeno. Podziwiam go że wszystko wytrzymuje, ale musi być mu ciężko, ciekawe czy ma dziewczynę, bo jest całkiem interesujący. Byłam tak zajęta swoimi myślami że nie zauważyłam kiedy stanęliśmy. Znajdowaliśmy się teraz na jakimś pagórku pokrytymi drzewami. Zeno właśnie usuwa trochę liści chyba z jakieś klapy, to pewnie wejście do ich tajnej bazy. wchodzimy do środka.  Przez dwie minuty szliśmy tunelem, na jego końcu znajdował się duży pokój coś na kształt salonu tylko że z bardzo zakurzonymi i starymi meblami. Jest tu szafa duży stół, dwie kanapy kilka foteli, komoda a na niej stoi radio. Nawet prąd tu mają. Pokazywał mi jeszcze inne pomieszczenia były to dwie małe łazienki, kuchnia i kilka pokoi każde z łóżkiem. Cały " budynek " miał dwa piętra. Dowiedziałam się że jest to dom który zapadł się pod ziemię kilkadziesiąt lat temu. Potem zaczął zarastać różnymi roślinami i teraz nie ma nawet śladu po nim. Ja dostałam pokój naprzeciwko pokoju Zeno. W moim pokoju znajduje się łóżko, szafa, lampka nocna oraz wisząca, kilka starych obrazów nawet dywan się tam znajdował. Siedzimy teraz u mnie.
- Amy czy mogłabyś o sobie opowiedzieć ? Pewnie masz dużo znajomych.
- Mam teraz 17 lat ale gdy miałam 15 lat straciłam rodziców w wypadku samochodowym, od tamtego czasu nikt się mną nie zajmuje. Nie mam żadnych koleżanek, nikt mnie w moim świecie nie lubi. Zawsze mnie wyśmiewają. Nie tylko ci w moim wieku ale również starsi. Jedni myślą że to przeze mnie moi rodzice zginęli a jedni zaś mówią że woleli zginąć niż na mnie patrzeć. Tak jest dzień w dzień. - mówiłam już płacząc- Nie ma chwili spokoju. Gdzie się nie spojrzę tam się wszyscy ze mnie śmieją. Tak też było wtedy gdy się tu przeniosłam. Siedziałam na polance z  jeziorem gdzie mogę od tego odpocząć było to jedyne miejsce gdzie nikt mnie nie wyśmiewał. Jak wstawałam poślizgnęłam się i wpadłam do jeziora. Nie mogłam wypłynąć, aż w końcu mnie wyciągnęli ci od Nidraxa no i trafiłam do lochu. Przynajmniej tutaj nikt mnie nie obraża.
Przytulił mnie. Próbował pocieszyć, chciałabym tu zostać na zawsze. Tutaj przynajmniej nikt mnie nie wyśmiewa.
- Teraz ty coś o sobie opowiedz. - powiedziałam.
- Też mam 17 lat, podczas ataku Nidraxa straciłem rodziców było to 2 lata temu. Poszli bronić naszego  świata. Straciłem też wtedy moją trzy letnią siostrę. W tedy postanowiłem że nie będę go słuchał, że zostanę buntownikiem. Miałem wielu przyjaciół ale gdy się zbuntowałem wszyscy się ode mnie odwrócili, zdradzili mnie ( oni zawsze uważali się za lepszych ode mnie, każdy miał dziewczynę nie koniecznie ładną ale zawsze coś oprócz mnie i wypominali mi to jakbym był gorszy). Po jakimś czasie poznałem nowych znajomych którzy byli więźniami Nidraxa uratowałem ich. Teraz razem tworzymy grupę buntowników. Ja zostałem można powiedzieć że szefem. Znaleźliśmy ten dom i tu zostaliśmy. Teraz ciągle walczymy z Nidraxem. Pewnie nigdy go nie pokonamy ale w życiu istnieją rzeczy o które warto walczyć do samego końca. 




Rozdziały nie będą codziennie może nawet jeden na tydzień, ale jak napisze jakieś krótsze opowiadanie nie koniecznie o tym to może się pojawić w drugiej zakładce. Jeśli ktoś to przeczyta to proszę żeby dodał komentarz.To ważne dla mnie, proszę.

środa, 18 listopada 2015

Rozdział 1.



Nie można otworzyć nowego rozdziału w życiu, czytając po raz kolejny ostatni, często mówiła mi to mama gdy jeszcze żyła, zginęła razem z ojcem w wypadku samochodowym a w ogóle to jestem Amy, mam 17 lat blond włosy i niebieskie oczy i jestem nielubiana wśród rówieśników. To chyba wszystko co musicie o mnie wiedzieć. Właśnie idę ze szkoły wysłuchując różnych obraźliwych komentarzy na mój temat takich jak: " Patrzcie to ta głupia blondyna" , " Znowu ma na sobie te szmaty" albo " To ta idiotka, bez gustu". Udaje się na swoją polankę w lesie przy małym jeziorku, to jedyne miejsce gdzie mogę odpocząć od tego wszystkiego. Po kilku godzinach postanowiłam wracać, wstając poślizgnęłam się i wpadłam do jeziorka. Nie mogąc wypłynąć poddałam się. Powoli tracę przytomność, gdy nagle ktoś mnie wyciąga. Osoba ta położyła mnie na trawie, zanim jeszcze nastała ciemność usłyszałam kawałek rozmowy.
- To jedna z nas?
- Na pewno nie, ale nie wygląda na kogoś z buntowników.
- To kto to jest i co z nią zrobimy?
- Zanieśmy ją do króla, niech on zdecyduje co mamy z nią zrobić.
Otwieram oczy i pierwsze co widzę to ciemność. Jest tu zimno i wilgotno. Wstałam i szłam w kierunku światła, idąc prosto uderzyłam w coś metalowego, jakaś krata. Czyli jestem gdzieś zamknięta w jakimś lochu. W tej chwili czuję strach, przecież w  moim  mieście nie ma lochów więc gdzie jestem ? Usiadłam w kącie, skuliłam się z zimna i zaczęłam rozmyślać co będzie dalej. Siedziałam tak chyba z kilka godzin gdy jacyś mężczyźni  prawdopodobnie straż przyprowadziła kolejnego więźnia. Był to chłopak. Wrzucili go do lochu naprzeciwko  mojego. Gdy straże odchodziły krzyknął w ich stronę
- Długo tutaj nie zostanę !
Na co mężczyźni się tylko zaśmiali i wyszli. Po chwili chłopak oglądał zamek w kracie. Wyciągnął jakiś wytrych i otworzył kratę. Był wolny, nie to co ja. Odwróciłam się tyłem do wyjścia i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam cichy trzask za sobą ale się nie odwracałam. Ktoś pociągnął mnie za rękę. To ten chłopak. Nic nie mówiłam, nie wiedziałam co. W ciszy biegliśmy między innymi lochami aż dotarliśmy do drzwi. Jak się okazało były otwarte ostrożnie wyszliśmy żeby nie narobić hałasu. Właśnie idziemy schodami na górę. Jakby mnie nie prowadził to bym się pewnie tu zgubiła. Ten chłopak musi doskonale wiedzieć gdzie tu jest wyjście. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na główny plac, pozostało tylko wyjść przez  wrota i będziemy wolni. Tak mi się zdaje. Już mieliśmy przechodzić przez wrota gdy ktoś krzyknął :
- Więźniowie uciekają !
W tej samej chwili zjawiło się kilku uzbrojonych mężczyzn. Nie ma szans że uciekniemy przed nimi. Mój towarzysz szybko lecz stanowczo powiedział do mnie:
- Biegnij do lasu, za niedługo do ciebie dołączę. Szybko !
Bez słowa udałam się gdzie mi powiedział. Za nim weszłam do lasu obróciłam się jeszcze aby zobaczyć co się dzieje z nieznajomym. Walczył z trzema wojownikami na raz, bronił się i atakował prawie równocześnie. Był dobry w walce. Po kilku chwilach był znów ze mną i uciekaliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się dopiero na polance gdzie mnie tamci wyciągnęli.






Przepraszam za błędy ortograficzne jak i stylistyczne które mogą się zdarzyć.

Cześć

Na tym blogu będę pisała moje opowiadanie które nie jest zbyt długie. Za chwilę dodam pierwszy rozdział to chyba wszystko jak na razie :)