Nie można otworzyć
nowego rozdziału w życiu, czytając po raz kolejny ostatni, często mówiła mi to mama gdy jeszcze żyła, zginęła razem z ojcem w
wypadku samochodowym a w ogóle to jestem Amy, mam 17 lat blond włosy i niebieskie
oczy i jestem nielubiana wśród rówieśników. To chyba wszystko co musicie o mnie
wiedzieć. Właśnie idę ze szkoły wysłuchując różnych obraźliwych komentarzy na
mój temat takich jak: " Patrzcie to ta głupia blondyna" , "
Znowu ma na sobie te szmaty" albo " To ta idiotka, bez gustu".
Udaje się na swoją polankę w lesie przy małym jeziorku, to jedyne miejsce gdzie
mogę odpocząć od tego wszystkiego. Po kilku godzinach postanowiłam wracać,
wstając poślizgnęłam się i wpadłam do jeziorka. Nie mogąc wypłynąć poddałam
się. Powoli tracę przytomność, gdy nagle ktoś mnie wyciąga. Osoba ta położyła
mnie na trawie, zanim jeszcze nastała ciemność usłyszałam kawałek rozmowy.
- To jedna z nas?
- Na pewno nie, ale nie wygląda na kogoś
z buntowników.
- To kto to jest i co z nią zrobimy?
- Zanieśmy ją do króla, niech on
zdecyduje co mamy z nią zrobić.
Otwieram oczy i pierwsze co widzę to
ciemność. Jest tu zimno i wilgotno. Wstałam i szłam w kierunku światła, idąc
prosto uderzyłam w coś metalowego, jakaś krata. Czyli jestem gdzieś zamknięta w
jakimś lochu. W tej chwili czuję strach, przecież w moim
mieście nie ma lochów więc gdzie jestem ? Usiadłam w kącie, skuliłam się
z zimna i zaczęłam rozmyślać co będzie dalej. Siedziałam tak chyba z kilka
godzin gdy jacyś mężczyźni
prawdopodobnie straż przyprowadziła kolejnego więźnia. Był to chłopak.
Wrzucili go do lochu naprzeciwko mojego.
Gdy straże odchodziły krzyknął w ich stronę
- Długo tutaj nie zostanę !
Na co mężczyźni się tylko zaśmiali i
wyszli. Po chwili chłopak oglądał zamek w kracie. Wyciągnął jakiś wytrych i
otworzył kratę. Był wolny, nie to co ja. Odwróciłam się tyłem do wyjścia i zamknęłam
oczy. Po chwili usłyszałam cichy trzask za sobą ale się nie odwracałam. Ktoś
pociągnął mnie za rękę. To ten chłopak. Nic nie mówiłam, nie wiedziałam co. W
ciszy biegliśmy między innymi lochami aż dotarliśmy do drzwi. Jak się okazało
były otwarte ostrożnie wyszliśmy żeby nie narobić hałasu. Właśnie idziemy
schodami na górę. Jakby mnie nie prowadził to bym się pewnie tu zgubiła. Ten
chłopak musi doskonale wiedzieć gdzie tu jest wyjście. Nawet nie zauważyłam
kiedy dotarliśmy na główny plac, pozostało tylko wyjść przez wrota i będziemy wolni. Tak mi się zdaje. Już
mieliśmy przechodzić przez wrota gdy ktoś krzyknął :
- Więźniowie uciekają !
W tej samej chwili zjawiło się kilku
uzbrojonych mężczyzn. Nie ma szans że uciekniemy przed nimi. Mój towarzysz
szybko lecz stanowczo powiedział do mnie:
- Biegnij do lasu, za niedługo do ciebie
dołączę. Szybko !
Bez słowa udałam się gdzie mi powiedział.
Za nim weszłam do lasu obróciłam się jeszcze aby zobaczyć co się dzieje z
nieznajomym. Walczył z trzema wojownikami na raz, bronił się i atakował prawie
równocześnie. Był dobry w walce. Po kilku chwilach był znów ze mną i
uciekaliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się dopiero na polance gdzie mnie tamci
wyciągnęli.
Przepraszam za błędy ortograficzne jak i stylistyczne które mogą się zdarzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz